Przejdź do głównej zawartości

❤ Dzień, który zmienił wszystko ❤

     Dzień, kiedy dowiedziałam się o ciąży był dla mnie bardzo dziwny. Pamiętam go dosyć dobrze. Mimo tego, że czułam się normalnie, w sensie nie czułam żadnej zmiany w ciele to wiedziałam, że na teście zobaczę dwie kreski. Po prostu miałam takie przeczucie. I jak zwykle nie zawiodło mnie ono. 



    Kiedy minęło to przeklęte 5 minut, w mojej głowie pojawiło się milion różnych myśli. Jak sobie poradzimy? Co z moimi planami? Co z moim życiem towarzyskim? Jaką matką będę? Czy mój organizm uniesie wyzwanie, jakim jest ciąża? Potrzebowałam chwili czasu, żeby ułożyć to sobie w głowie i naprawdę cieszę się, że nie byłam w tamtej chwili sama. Dawid wtedy był dla mnie dużym wsparciem. Zresztą dzisiaj też tak jest.


    Chwilę później dowiedziała się moja Mama, która zawsze mnie wspiera. To najlepsza Mama na świecie, przysięgam. Od razu zaczęła zastanawiać się i szukać razem ze mną najlepszego lekarza do prowadzenia ciąży. Do samego końca bała się o mnie, bo wiedziała, że scenariusze mogą być różne. Martwiła się bardziej niż ja, co zrozumiałam dopiero po porodzie. Chyba musiałam urodzić dziecko, żeby zrozumieć, co ona czuła za każdym razem kiedy coś się ze mną działo. Nie doceniałam jej i bardzo tego żałuję. 

    Gdy już minął ten pierwszy szok i mniej więcej poukładałam sobie to wszystko, doszłam do wniosku, że skoro los tak chce to zrobię wszystko, żeby ta mała istota miała szczęśliwe życie. Nie wiem jak mi to wyjdzie, ale nie poddam się. Wiem, że nie jestem z tym wszystkim sama. Prócz Dawida i Mamy mam też Oliwkę i Ewę. Oliwka chyba jako jedyna od samego początku do końca bardzo cieszyła się z tego, że jestem w ciąży. Zawsze w każdej decyzji stoi za mną murem, nawet jeśli się z nią nie zgadza. Pamiętam jej minę. Twarz, która w ciągu kilku sekund zrobiła się czerwona, a w oczach stanęły łzy. Łzy szczęścia. To najlepsza reakcja z możliwych. Ewa dowiedziała się na Komunii Malwichy. Na początku myślała, że żartuję i dopiero, kiedy pokazałam jej zdjęcie, uwierzyła. Pamiętam, że jej twarz wyrażała przerażenie. Martwiła się o to, jak to dalej będzie, jak ja to przejdę. 

    Malwicha jak się dowiedziała to mam wrażenie, że nie do końca rozumiała o co chodzi, ale teraz angażuje się chociażby w karmienie Małej. Jest w domu bardzo pomocna. Żałuję, że Tata pracuje tak daleko, bo przez to niektórych rzeczy dowiaduje się trochę później. Kiedy przyjechał na urlop do domu, dałam mu magnes z napisem "najlepszy dziadek", bo stwierdziłam, że w taki sposób chcę mu powiedzieć. Przez dłuższą chwilę nie rozumiał, dlaczego dostał właśnie taki prezent, a kiedy do niego dotarło, co chcę przekazać, zaczął się bardzo cieszyć.

    Ogromnym błogosławieństwem jest to, że mam naprawdę cudownych ludzi wokół siebie. Rodzina i przyjaciele są dla mnie najważniejsi w życiu. Nigdy mnie nie zawiedli, kiedy ich potrzebowałam, chociaż czasem się kłócimy. Mam nadzieję, że oni mogą powiedzieć o mnie to samo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

❤ Update życiowy #1 ❤

Minął miesiąc. Równy miesiąc odkąd zaczęłam studia. Tym razem jednak myślę, że jest to droga dla mnie i nie żałuję tej decyzji. Była spontaniczna ale jednocześnie bardzo dobrze przemyślana. Dlaczego spontaniczna? Bo podjęta na kilka dni przed rozpoczęciem trzeciej - i ostatniej - rekrutacji w tym roku akademickim. Dlaczego dobrze przemyślana? Bo wiedziałam od  momentu rzucenia pierwszych studiów, że pisarstwo jest czymś, w czym chcę się dokształcać. Czułam, że prędzej czy później trafię właśnie tutaj. Od samego początku wiedziałam, że będzie cięzko. Że będę chciała odpuścić miliard  razy dziennie. Faktycznie tak jest. Dzień w dzień jestem zmęczona, boli mnie to, że z Luśką spędzam tylko wieczory i weekendy. Wiedziałam, że decyzja ta będzie miała swoje ogromne minusy, ale wiedziałam też, że gdybym chociaż nie spróbowała, mocno bym żałowała. Mimo tego uważam, że czas spedzony razem stał się bardziej produktywny. Więcej robimy wspólnie. Przez ostatni miesiąc napisałam kilka pr

❤ Walka ❤

W życiu doświadczyłam wielu chwil zwątpienia, gdy wydawało mi się, że nie mam siły podnieść się po kolejnym upadku. Jedyną osobą, która krytykowała mnie za nawet najmniejsze potknięcie byłam ja sama. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie tego, że najtrudniejsze i najważniejsze walki toczymy sami ze sobą i nie mogę być swoim wrogiem, bo może mnie to zgubić. Żyłam z wewnętrznymi demonami, które z czasem próbowały wyjść na światło dzienne i ukrywanie ich stawało się coraz gorszym zadaniem. Jednak dotarłam do przełomowego momentu. Jakiego? Pewien człowiek próbował mnie zniszczyć, pozbawić wszystkiego, co we mnie dobre tylko dlatego, że sam doświadczył zła. Poddawałam się temu przez długi czas, bo nie widziałam w tym nic negatywnego, nie słuchałam intuicji. Na szczęście przyszedł moment kiedy się obudziłam i zaczęłam walczyć o swoje dobro.Teraz jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie ale też za Lusię. Nie dam jej nikomu skrzywdzić. Choćby nie wiem co się działo, zawsze za nią stanę murem. Jedn

❤ Powrót ❤

Znowu dawno nie pisałam, mimo że często mówiłam, że tego mi brakuje. Chyba przestało mi to przynosić taką radość, jaką kiedyś odczuwałam. Jednak niedawno Ktoś przypomniał mi, jak wiele dobrego mi to dawało. Ta wiadomość była jak Iskierka motywująca do działania ;) Dziękuję ci, Mordo ^^ Ostatnio zrozumiałam też, że pisząc tutaj nie byłam stuprocentowo sobą. Od samego początku starałam się pilnować języka, którym się posługiwałam. Mimo że na co dzień przeklinam, czasem nawet za dużo tego tutaj nie było. Właśnie tego mi brakowało. Takiej swobody, żeby czasem rzucić "kurwa". Narzuciłam sobie ograniczenia, choć nikt tego ode mnie nie oczekiwał. Postanowiłam jednak od dziś pisać tylko tak, aby mieć poczucie, że to, co czytasz, jest całkowicie moje. Ale ale! Zaczynając od początku... Cześć! Tęskniłam cholernie, ale wracam teraz z nadzieją, że tym razem na stałe. Od ostatniego wpisu (listopad 2021) moje życie zmieniło się o 180°. Najważniejszą zmianą jest rozstanie z ojcem Łucji. Był