Dzień, kiedy dowiedziałam się o ciąży był dla mnie bardzo dziwny. Pamiętam go dosyć dobrze. Mimo tego, że czułam się normalnie, w sensie nie czułam żadnej zmiany w ciele to wiedziałam, że na teście zobaczę dwie kreski. Po prostu miałam takie przeczucie. I jak zwykle nie zawiodło mnie ono.
Kiedy minęło to przeklęte 5 minut, w mojej głowie pojawiło się milion różnych myśli. Jak sobie poradzimy? Co z moimi planami? Co z moim życiem towarzyskim? Jaką matką będę? Czy mój organizm uniesie wyzwanie, jakim jest ciąża? Potrzebowałam chwili czasu, żeby ułożyć to sobie w głowie i naprawdę cieszę się, że nie byłam w tamtej chwili sama. Dawid wtedy był dla mnie dużym wsparciem. Zresztą dzisiaj też tak jest.
Chwilę później dowiedziała się moja Mama, która zawsze mnie wspiera. To najlepsza Mama na świecie, przysięgam. Od razu zaczęła zastanawiać się i szukać razem ze mną najlepszego lekarza do prowadzenia ciąży. Do samego końca bała się o mnie, bo wiedziała, że scenariusze mogą być różne. Martwiła się bardziej niż ja, co zrozumiałam dopiero po porodzie. Chyba musiałam urodzić dziecko, żeby zrozumieć, co ona czuła za każdym razem kiedy coś się ze mną działo. Nie doceniałam jej i bardzo tego żałuję.
Gdy już minął ten pierwszy szok i mniej więcej poukładałam sobie to wszystko, doszłam do wniosku, że skoro los tak chce to zrobię wszystko, żeby ta mała istota miała szczęśliwe życie. Nie wiem jak mi to wyjdzie, ale nie poddam się. Wiem, że nie jestem z tym wszystkim sama. Prócz Dawida i Mamy mam też Oliwkę i Ewę. Oliwka chyba jako jedyna od samego początku do końca bardzo cieszyła się z tego, że jestem w ciąży. Zawsze w każdej decyzji stoi za mną murem, nawet jeśli się z nią nie zgadza. Pamiętam jej minę. Twarz, która w ciągu kilku sekund zrobiła się czerwona, a w oczach stanęły łzy. Łzy szczęścia. To najlepsza reakcja z możliwych. Ewa dowiedziała się na Komunii Malwichy. Na początku myślała, że żartuję i dopiero, kiedy pokazałam jej zdjęcie, uwierzyła. Pamiętam, że jej twarz wyrażała przerażenie. Martwiła się o to, jak to dalej będzie, jak ja to przejdę.
Malwicha jak się dowiedziała to mam wrażenie, że nie do końca rozumiała o co chodzi, ale teraz angażuje się chociażby w karmienie Małej. Jest w domu bardzo pomocna. Żałuję, że Tata pracuje tak daleko, bo przez to niektórych rzeczy dowiaduje się trochę później. Kiedy przyjechał na urlop do domu, dałam mu magnes z napisem "najlepszy dziadek", bo stwierdziłam, że w taki sposób chcę mu powiedzieć. Przez dłuższą chwilę nie rozumiał, dlaczego dostał właśnie taki prezent, a kiedy do niego dotarło, co chcę przekazać, zaczął się bardzo cieszyć.
Ogromnym błogosławieństwem jest to, że mam naprawdę cudownych ludzi wokół siebie. Rodzina i przyjaciele są dla mnie najważniejsi w życiu. Nigdy mnie nie zawiedli, kiedy ich potrzebowałam, chociaż czasem się kłócimy. Mam nadzieję, że oni mogą powiedzieć o mnie to samo.
Komentarze
Prześlij komentarz