Minął miesiąc. Równy miesiąc odkąd zaczęłam studia. Tym razem jednak myślę, że jest to droga dla mnie i nie żałuję tej decyzji. Była spontaniczna ale jednocześnie bardzo dobrze przemyślana. Dlaczego spontaniczna? Bo podjęta na kilka dni przed rozpoczęciem trzeciej - i ostatniej - rekrutacji w tym roku akademickim. Dlaczego dobrze przemyślana? Bo wiedziałam od momentu rzucenia pierwszych studiów, że pisarstwo jest czymś, w czym chcę się dokształcać. Czułam, że prędzej czy później trafię właśnie tutaj.
Od samego początku wiedziałam, że będzie cięzko. Że będę chciała odpuścić miliard razy dziennie. Faktycznie tak jest. Dzień w dzień jestem zmęczona, boli mnie to, że z Luśką spędzam tylko wieczory i weekendy. Wiedziałam, że decyzja ta będzie miała swoje ogromne minusy, ale wiedziałam też, że gdybym chociaż nie spróbowała, mocno bym żałowała. Mimo tego uważam, że czas spedzony razem stał się bardziej produktywny. Więcej robimy wspólnie.
Przez ostatni miesiąc napisałam kilka prac, z czego większości "nie czułam". W tym sensie, że zostały napisane tylko dlatego, że musiałam je oddać. Z czasem myślę, że znajdę droge dla siebie i bede zadowolona ze swojego stylu. Zauważyłam, że sposób, w jaki piszę odrobinę się zmienił. Wiele rad usłyszanych od wykładowców biorę do siebie i staram się wprowadzić. Czasem są wykłady nudne, prowadzone w totalnie nietrafiający do mnie sposób przez co ciężko jest się skupić. Jestem na nich tylko dlatego, że muszę i ratuje mnie to, że im dłużej chodzę, tym szybciej się skończą.
Poznałam ciekawych ludzi, co tym bardziej cieszy. Ludzie są tym aspektem, który motywuje do przychodzenia na uczelnię. Jak wszędzie jest grupa osób, z którymi za wiele na ten moment mnie nie łączy. Ale to dopiero początek drogi i jeszcze wszystko może się zmienić.
Komentarze
Prześlij komentarz