Przejdź do głównej zawartości

❤ Kapucynka ❤

    Bycie mamą dla każdej kobiety jest ogromnym wyzwaniem. Każda czegoś się boi, różnie przechodzi  okres ciąży i połogu. Wszystko tak naprawdę zależy też od tego, czy kobieta ma wsparcie od bliskich w tym trudnym czasie.

    Decydując się na dziecko, zmagając się z  jakąś niepełnosprawnością trzeba liczyć się z ryzykiem, jakie niesie ta decyzja. 

    Ja nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, jak ciężki może być czas ciąży oraz ile wyrzeczeń mnie czeka. Cholernie cieszę się, że mogłam liczyć na wsparcie bliskich, bo bez tego byłoby mi bardzo ciężko i szczerze mówiąc nie wiem czy sama bym to uniosła. Najbardziej bolesne dla mnie było to, że z każdym kolejnym tygodniem ciąży coraz mniej czynności byłam w stanie zrobić sama. Byłam zależna od drugiej osoby. Pod koniec ciąży mój stan zdrowia też pozostawiał wiele do życzenia. Mimo tego, że ze wszystkich sił próbowałam doczekać do terminu porodu to niestety mój organizm miał trochę inny plan. Pod koniec 33 tygodnia dostałam skierowanie do szpitala z powodu nadciśnienia. To były najgorsze i najlepsze dwa tygodnie jednocześnie. Najgorsze przez to, że byłam tam totalnie sama, zdana na łaskę personelu, który nie zawsze zachowywał się tak jak powinien. Najlepsze w pobycie tam było przyjście na świat mojej córki - Łucji. 

    Łucja urodziła się 30 grudnia 2020 roku o godzinie 9.02 w 35 tygodniu ciąży. Nie sądziłam że stanie się to tak szybko, ale niestety nie było innego wyjścia. Im większy brzuch, tym ciężej mi się oddychało. Pod koniec 34 tygodnia każda pozycja była dla mnie udręką, po prostu dusiłam się, leżąc. Przed podjęciem decyzji o cesarskim cięciu byłam zapewniana przez lekarza, że z Małą będzie wszystko w porządku, bo każdy organ jest już odpowiednio wykształcony. Niestety tak nie było. Mała urodziła się z problemami z oddychaniem, traciła oddech, nie potrafiła utrzymać ciepła ciała, a później złapała infekcję z mojego organizmu. To wszystko sprawiło, że Łucję mogłam zabrać do domu dopiero po dwóch tygodniach. Zbawieniem było to, że mogłam odwiedzać ją codziennie. 

    Dokładnie pamiętam dzień, kiedy mogłam zobaczyć ją po raz pierwszy. Miała sondę przyklejoną do nosa, maseczkę na buzi i pulsometr na stopie. Kiedy tylko ją ujrzałam, miałam wrażenie że moje serce pęka. Chciałam zabrać z niej to wszystko i wziąć na siebie. Później było gorzej. Kiedy w badaniach wyszła infekcja, na jej małej rączce pojawił się jeszcze wenflon. Nie potrafiłam powstrzymać łez, kiedy to zobaczyłam. Taka malutka, a już tyle przeszła. Pokazała swoją siłę i wolę walki o życie. Jestem z niej bardzo dumna i zawsze będę powtarzać, że jest wielką wojowniczką.

    Mimo, że miałam duże wsparcie, miewałam gorsze dni, w których obwiniałam się, że Mała musi przez to przechodzić. Wiem, że to zgubne, ale nie potrafiłam inaczej. Po prostu chciałam od niej wszystko, co złe.

To chyba jest ta prawdziwa miłość. 



    Wiem, że macierzyństwo na wózku nie będzie łatwe, ale damy radę. Musimy dać radę! Cieszę się, że nie jestem z tym sama. 



Dawid, mimo wszystko dobrze, że jesteś! 

Mamo, kocham Cię ponad wszystko!

Tato, jesteś niezastąpiony!

Oliwka, będziesz najlepszą chrzestną! Wiem to!

Ewa, widzisz więcej niż inni i to w Tobie uwielbiam! 

Wtedy kiedy trzeba Gang jest w pogotowiu! Dobrze mieć taką świadomość!

Maluchu, czeka nas naprawdę wspaniałe życie, obiecuję Ci!

Kocham Cię, Kapucynko


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

❤ Update życiowy #1 ❤

Minął miesiąc. Równy miesiąc odkąd zaczęłam studia. Tym razem jednak myślę, że jest to droga dla mnie i nie żałuję tej decyzji. Była spontaniczna ale jednocześnie bardzo dobrze przemyślana. Dlaczego spontaniczna? Bo podjęta na kilka dni przed rozpoczęciem trzeciej - i ostatniej - rekrutacji w tym roku akademickim. Dlaczego dobrze przemyślana? Bo wiedziałam od  momentu rzucenia pierwszych studiów, że pisarstwo jest czymś, w czym chcę się dokształcać. Czułam, że prędzej czy później trafię właśnie tutaj. Od samego początku wiedziałam, że będzie cięzko. Że będę chciała odpuścić miliard  razy dziennie. Faktycznie tak jest. Dzień w dzień jestem zmęczona, boli mnie to, że z Luśką spędzam tylko wieczory i weekendy. Wiedziałam, że decyzja ta będzie miała swoje ogromne minusy, ale wiedziałam też, że gdybym chociaż nie spróbowała, mocno bym żałowała. Mimo tego uważam, że czas spedzony razem stał się bardziej produktywny. Więcej robimy wspólnie. Przez ostatni miesiąc napisałam kilka pr

❤ Walka ❤

W życiu doświadczyłam wielu chwil zwątpienia, gdy wydawało mi się, że nie mam siły podnieść się po kolejnym upadku. Jedyną osobą, która krytykowała mnie za nawet najmniejsze potknięcie byłam ja sama. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie tego, że najtrudniejsze i najważniejsze walki toczymy sami ze sobą i nie mogę być swoim wrogiem, bo może mnie to zgubić. Żyłam z wewnętrznymi demonami, które z czasem próbowały wyjść na światło dzienne i ukrywanie ich stawało się coraz gorszym zadaniem. Jednak dotarłam do przełomowego momentu. Jakiego? Pewien człowiek próbował mnie zniszczyć, pozbawić wszystkiego, co we mnie dobre tylko dlatego, że sam doświadczył zła. Poddawałam się temu przez długi czas, bo nie widziałam w tym nic negatywnego, nie słuchałam intuicji. Na szczęście przyszedł moment kiedy się obudziłam i zaczęłam walczyć o swoje dobro.Teraz jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie ale też za Lusię. Nie dam jej nikomu skrzywdzić. Choćby nie wiem co się działo, zawsze za nią stanę murem. Jedn

❤ Powrót ❤

Znowu dawno nie pisałam, mimo że często mówiłam, że tego mi brakuje. Chyba przestało mi to przynosić taką radość, jaką kiedyś odczuwałam. Jednak niedawno Ktoś przypomniał mi, jak wiele dobrego mi to dawało. Ta wiadomość była jak Iskierka motywująca do działania ;) Dziękuję ci, Mordo ^^ Ostatnio zrozumiałam też, że pisząc tutaj nie byłam stuprocentowo sobą. Od samego początku starałam się pilnować języka, którym się posługiwałam. Mimo że na co dzień przeklinam, czasem nawet za dużo tego tutaj nie było. Właśnie tego mi brakowało. Takiej swobody, żeby czasem rzucić "kurwa". Narzuciłam sobie ograniczenia, choć nikt tego ode mnie nie oczekiwał. Postanowiłam jednak od dziś pisać tylko tak, aby mieć poczucie, że to, co czytasz, jest całkowicie moje. Ale ale! Zaczynając od początku... Cześć! Tęskniłam cholernie, ale wracam teraz z nadzieją, że tym razem na stałe. Od ostatniego wpisu (listopad 2021) moje życie zmieniło się o 180°. Najważniejszą zmianą jest rozstanie z ojcem Łucji. Był